Bardzo serdecznie witam Was na moim blogu.
Będzie to opowieść o pewnej dziewczynie i jej przyjaciołach z One Direction, którzy odwiedzą nawiedzony dom- hotel.
Mam nadzieję, że choć trochę Was to zaciekawi i że niektóre wątki naprawdę będą dla Was straszne. Będą również wątki+18.

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział VIII

*Harry*

    Do łazienki wparował Louis z Liamem. Uniosłem lekko głowę, by na nich spojrzeć, odetchnąłem głośno i usiłowałem się podnieść. Nie poszło tak źle, chociaż dłoń strasznie bolała. Bez słów wyszedłem z łazienki i w zdrową rękę chwyciłem swój plecak.
- Nie będę czekał, aż Niall lepiej się poczuje, nie będę czekał, aż samochód będzie naprawiony i, kurde, nie będę nawet na was czekał, jeśli teraz ze mną nie pójdziecie - mój głos był dziwnie spokojny.
- Ale trzeba pierw zrobić coś z twoją ręką. Zaczekaj, mam bandaż w swoim plecaku - Louis zaczął grzebać w kieszonce z plecaka.
- Do cholery jasnej! Nie obchodzi mnie teraz moja ręka, rozumiesz?! - obróciłem się w stronę drzwi i wyszedłem.
- Harry zaczekaj! - ryknął Liam. - Pójdę po resztę - powiedział prawdopodobnie do Louisa, ale nie obchodziło mnie to. Zszedłem na dół, minąłem portiernie i chwyciłem klamkę od drzwi, gdy nagle usłyszałem kogoś za sobą. Obróciłem się. Stała przede mną właścicielka tego przeklętego hotelu. Instynktownie odsunąłem się od niej.
- Już się zbieracie? Nie zostaniecie jeszcze na obiad? - zapytała z fałszywym uśmiechem na twarzy. Miałem ochotę przywalić jej i zmazać ten uśmieszek raz na zawsze.
    Zmrużyłem oczy i podszedłem do niej, tak blisko, jak tylko się dało. Była o wiele niższa ode mnie, więc schyliłem się nieco, by móc spojrzeć jej w oczy. Włączył się we mnie agresor.
- Ty tępa, stara krowo - wypowiedziałem te słowa powoli, wyraźnie - Jak myślisz, że spędzę w tym domu chociażby minute dłużej i dam się katować twoim zdechłym córeczkom, to się grubo mylisz.
- Ależ Harry... - uniosła rękę, by dotknąć mojej twarzy, ale w ostatniej chwili ją strąciłem. Uśmiechnęła się jedynie słodko i już chciała kontynuować, ale jej przerwałem.
- Nie dotykaj mnie, bo cię połamię - wysyczałem.
    Jeszcze nigdy nie zachowywałem się tak agresywnie i to jeszcze w stosunku do kobiety. Ale te dwa dni tutaj mnie zmieniły. Nie było mi za to wstyd, nie czułem wstrętu do siebie, nie czułem nic.
    W tej chwili wszyscy, jeden za drugim, zeszli po schodach i skierowali swój wzrok na mnie. Popatrzyłem na każdego po kolei. Niall wyglądał już lepiej, twardo stał na nogach.
    Nacisnąłem na klamkę i pchnąłem drzwi, które oczywiście się nie otworzyły.
- Otwieraj - rzuciłem do babki. - Otwieraj te cholerne drzwi, do kurwy! - wydarłem się, kopiąc drzwi i stając znów przed nią, gotów, by zrobić jej krzywdę.
    Reszta zdążyła zebrać się już obok mnie. Myślałem, że będą mnie uspokajać, odciągać od staruszki, ale się myliłem. Zayn pchał i kopał drzwi; Louis i Liam próbowali otwierać okna; Niall stanął obok mnie.
- Liczę do pięciu. Jak przez ten czas nas nie wypuścisz, to przysięgam na Boga, że wezmę te gwoździe, które wyrzygałem i powbijam ci je w oczy - głos Nialla był zimny, nieznoszący sprzeciwu. Nigdy nie miałem zaszczytu poznać tej strony Nialla, na szczęście. - Jeden... - Zayn odsunął się spory kawałek od drzwi, wziął rozbieg i z całej siły pchnął ramieniem drzwi. - Dwa... - Louis wziął drewniane, masywne krzesło i rzucił nim w szybę. - Trzy... - Liam zrobił to samo, jednak wziął coś cięższego. - Cztery... - Niall zazgrzytał zębami, zaciskając mocno pięści. - Pięć - ogarnął mnie spokój.
    Nawet nie poczułem jak upadam na ziemię. Po prostu poczułem się senny...

*Niall*

    W chwili, w której po prostu chciałem udusić tą starą mendę, padłem. Padłem na ziemię, zasypiając.
    Teraz otworzyłem oczy i nie wiedziłem nic. Otarzała mnie czerń nic więcej. Leżałem na zimnej podłodze, a gdy lekko się uniosłem, poczułem straszny ból w głowie. Przyłożyłem dłoń do czoła, krzywiąc się.
- Liam? - wyszeptałem, będąc już w pozycji półleżącej. - Harry? - po chwili dodałem zrezygnowany: - Zayn? Bonnie? Lou?
    Przełknąłem głośno ślinę. Miałem nadzieję, że po chwili będę choć troszeczkę widział w tej ciemności, ale nic z tego. Musiał być to jakiś pokój bez okien, lub innych źródeł światła.
    Klęknąłem, macając rękami podłogę, może ktoś leży obok mnie i jeszcze śpi. Po chwili poczułem coś pod dłońmi i w pierwszej chwili nieco się zawahałem, gdyż mogło to być wszystko - trup, jakieś szczątki zwierząt, albo coś zagrażającego moje życie. Odegnałem od siebie te myśli i powoli posunąłem dłonią po czyimś ciele. Na pewno było to ciało, ponieważ wyczułem delikatny materiał, najprawdopodobniej była to bluzka. Już pewniej skierowałem dłonie na twarz tej osoby, chciałem w ten sposób ją poznać. Długi prosty nos, loczki - Harry.
- Harry - potrząsłem nim. - Harry obudź się - drgnął.
- E...c-co jest? - powiedział niewyraźnie.
- Harry, kurwa, obudź się. Jesteśmy gdzieś uwięzieni...
- Niall? To ty? Do cholery jasnej, nic nie widzę! - powiedział już głośniej, najwyraźniej już się przebudził.
- Wybraź sobie, że ja ciebie też nie widzę. - w tym momencie do głowy przyła mi myśl, że może nas oślepili, zrobili coś z oczami. Odruchowo dotknąłem swoich oczu. Gałki oczne były, oczy zbytnio nie bolały, więc jest chyba okay.
    Chyba Harry usiadł, bo poczułem na policzku czyjś oddech. Modliłem się, by to był jego.
- Gdzie reszta? - zapytał, co dowiodło, że naprawdę usiadł i to jego oddech muska mój policzek.
- Nie wiem, przed chwilą się obudziłem i potem znalazłem ciebie. Chodź poszukamy ich...
    Nie chciałem wstawać na nogi, bo mogłem kogoś podeptać, niechcący skrzywdzić, więc wciąż klęcząc wodziłem dłońmi po podłodze. Nie miałem pojęcia w jakim kierunku zmierzam, ta ciemność była przerażająca.
- Louis? - powiedział Harry, chyba go znalazł. - Louis, wstawaj stary!
    Postanowiłem nie skupiać się na nich, tylko na poszukiwaniach. Ból w głowie uniemożliwiał koncentracje, ale starałem się z całych sił ignorować ten ból.
- W sumie to po co się tak męczyć i szukać każdego po kolei? Nie lepiej ryknąć i obudzić wszystkich na raz? - usłyszałem głos Harrego.
- Czyś ty oszalał?! Nie mogą wiedzieć, że się obudziliśmy, bo Bóg wie co nam zrobią. Szukaj i nie marudź - mówiłem szeptem, ale w takiej ciszy nawet to wydawało się strasznie głośne.
    Napotkałem dłońmi na coś masywnego, najwyraźniej kolejne ciało. Potrząsnąłem nim, już nie wnikając kto to jest. Ale musiał to być albo Zayn albo Liam, bo ciałsko było ciężkie.
    Po chwili usłyszałem jak Zayn szepce, żeby dać mu spokój, bo chce spać. Gdybyśmy nie znajdowali się w tak poważnej, śmiertelnej sytuacji to wybuchnąłbym śmiechem. Teraz nie było mi do śmiechu.
- Zayn, idioto! - wysyczałem. - My tu będziemy umierać, a ty spać chcesz?
    Chyba doszło do niego w końcu co się dzieje, bo gwałtownie się podniósł przywalają mi przy okazji czołem w nos.
- Fuck! - tylko tyle byłem w stanie powiedzieć. Krew zaczęła lać się z nosa, więc musiałem przyłożyć dłoń i jakoś to zatamować. - Zabije cię.
- Przepraszam, Niall, w porzątku? Gdzie jesteś? - poszułem jego dłoń na kolanie.
- No tutaj... -wyszeptałem, czując jak krew wpływa mi w usta. - Ale mnie załatwiłeś.
- Sorry...  gdzie jest Bonnie?! - wypowiedział to tak gwałtownie, że aż drgnąłem.
    Ściągnąłem z siebie bluzę, by wytrzeć nią krew, poza tym było tutaj cholernie gorąco, że pot aż kapał mi z czoła. Zayn chyba poszedł szukać Bonnie, bo nie czułem go już obok siebie. Louis z Harrym znaleźli w między czasie Liama.
- Gdzie jest Bonnie? - ponikował Zayn.
- Tutaj już nikogo nie ma, przeszukaliśmy każdy centymetr podłogi po tej stronie - odpowiedział mu Harry.
- Kurwa, to gdzie ona jest? - wyraźnie było słychać, jak głos mu się załamuje.
    Zacząłem szukać z nim, jedną ręką przytrzymywałem bluzę przy nosa, drugą szukałem Bonnie. Nie ma czasu, by się teraz nas sobą użalać. Nie ważne, że wszystko mnie boli. Ważne, żeby się stąd wydostać.
    Po dość długiej chwili szukania, nic nie znaleźliśmy. Szukaliśmy w piątkę, ale Bonnie tutaj nie było. Zayn nie skomentował tego ani słowem.
- Musieli zamknąć ją w innym pomieszczeniu - stwierdził Liam.
    Ten pokój był dość duży, wiedziałem to, mimo tego że nic nie widzę. Gdy nie ściszaliśmy głosów, to nasze słowa powtarzało echo.
    Usiadłem pod ścianą, chyba obok Liama. Nos przestał krwawić, ale czułem jak pulsuje, a to sprawiało, że głowa jeszcze mocniej bolała. W dodatku czułem pustkę w żołądku, po prostu mi go wykręcało. Zrobiłbym chyba wszystko, by tylko móc coś zjeść.
    Z zamyślenia wyrwał mnie przeraźliwy krzyk Harrego. Nie trwało to nawet sekundy, jak zerwałem się na równe nogi i do niego podbiegłem. Teraz dłonie służyły mi jako oczy, wyczułem, że leży na podłodze, wije się i szlocha.
- Harry co się dzieje? Harry słyszysz mnie? - nie słyszał. Był teraz w innym świecie, tak jak ja wcześniej. Nie mogliśmy nic zrobić.
- Zostaw mnie! - jego krzyk był tak głośny, że ciężko było powstrzymać się od zasłonięcia uszu. W dodatku było w nim słychać tyle cierpienia, tyle strachu, paniki. Po plecach pociekła mi strużka zimnego potu.
- Przytrzymajcie go - powiedział Liam, opanowany, spokojny. Zrobiłem co chciał, przytrzymałem nogę Harrego, gdyż zaczął się wić, kopać, oczywiście musiałem znów dostać. I to nie lekko.

    Reszta dołączyła do nas, każdy z całych sił przytrzymywał potrząsające się ciało Harrego.
- Może to jakoś pomoże, wyrwie go z tej halucynacji - rzekł Liam. Zastanowiłem się, czy tak można to nazwać. Halucynacja. W takim razie jet to bardzo realna, brutalna halucynacja.
    Pod dłońmi poczułem coś ciepłego. Krew lała się z nogi Harrego. Jak to możliwe, że akurat w tym miejscu, gdzie trzymam swoje dłonie, ktoś go skaleczył?
- Jest ranny! - ciężko było przekrzyczeć Harrego. Jego krzyki robiły się coraz głośniejsze.
    Siedzieliśmy przed nim wszyscy, bezradni. Wciąż jednak go trzymaliśmy, ale miał tyle siły, że telepotał nami na wszystkie strony. Nie miało to sensu. Puściłem go i zatkałem uszy, nie chcąc słyszeć jego głośnego szlochania. Było to straszne. Osoba tak nam bliska, musiała tak cierpieć, na naszych oczach, a my nie mogliśmy nic zrobić.
    Łzy zaczęły pchać mi się do oczodołów. Tak starałem się nie płakać, ale nie mogłem inaczej. Byłem wykończony psychicznie. Teraz mój szloch zlał się z szlochem Harrego.
    Poczułem czyjąś dłoń na sobie, jednak nie było to to co myślałem. Pchnęło mną na sam koniec pokoju, walnąłem plecami w ścianę tak mocno, że całe powietrze z płuc mi uciekło. Upadłem na podłogę, ciężko łapiąc powietrze.
- Niall! - usłyszałem czyjś krzyk, ale nie mogłem się odezwać, nie mogłem nic powiedzieć.
    Kolejne uderzenie, kolejna fala bólu. Przeturlałem się na bok, łapczywie zaciągając się powietrzem. Słyszałem jedynie krzyk Harrego, ale zdawało się, że znajdował się gdzieś bardzo, bardzo daleko. Z trudem podniosłem się na nogi, i rozejrzałem się. Było to bezsensowne, bo wciąż było ciemno.
    Mimo panującej tutaj ciemności ujrzałem coś przed oczami, jakaś postać, cała biała, przebiegła mi tuż przed nosem. Obróciłem się w stronę w którą biegła, jednak nic nie dostrzegłem. Za to otrzymałem kolejny szlag, tym razem w głowę. Było w nim tyle siły, że ponownie znalazłem się na podłodze, nosem uderzyłem o twardą podłogę, co spowodowało ponowne krwawienie. Kląłem w myślach z bólu.
   Nie miałem zamiaru znów się poddać, więc dzielnie się podniosłem. Krew z nosa spływała mi po twarzy. Nie robiłem z nią nic. Odwróciłem się do tyłu, słysząc czyjś chichot. Przed oczyma miałem drobną, lecz już dorosłą dziewczynę. Była strasznie blada, w dodatku ubrana na biało. Jej postać tak wyłaniała się z czerni, że miałem wrażenie, że świeci, jak księżyc. Im dłużej na nią patrzyło, tym bardziej raziła w oczy.
- Z czego, do kurwy, rżysz? - Zawsze miałem problem z przeklinaniem. Nigdy jednak nie zwracałem się tak do kobiety.
     To nie jest kobieta, to demon.
    Wciąż się śmiała, a we mnie się gotowało. Przywaliłem jej pięścią w twarz, ją to jednak nie poruszyło. Pogłaskała się w miejscu, gdzie dostała, uśmiechając się chytrze.
    Nie wiem jakim cudem, ale mój wzrok przykuł łańcuszek na jej szyi. Literka "J". Bonnie mówiła nam wszystkie imiona od dziewczyn zamieszkujących niegdyś ten dom. Skupiłem się chwilkę i sobie przypomniałem. Były dwie: Juliet i Janet. A ponieważ ta druga była najmłodsza, więc ta stojąca przede mną to musiała być Juliet.
- Juliet...? - wyszeptałem spoglądając na jej twarz. Ściągnęła brwi, przybliżając się do mnie. Oddaliłem się o kilka kroków.
- Juliet, posłuchaj mnie. - plecami naparłem na ścianę, nie mogłem się dalej już ruszyć. - Juliet, uspokój się...ja ci nic - urwałem, ponieważ mnie pocałowała.
    Tak pocałowała mnie! Patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczyma. Ona jednak kontynuowała pocałunek, wciskając mi język w gardło. Czy teraz naprawdę będę całował się z trupem...? Z piękną dziewczyną, ale mimo to trupem.
    Chyba nie pozostało mi nic innego. Położyła mi dłonie na policzkach i niemal zmusiła, bym odwzajemnił pocałunek. Tak też zrobiem. Było to bardzo dziwne uczucie, obrzydzało mnie to, ale nie mogłem się od niej oderwać, nie pozwalała na to. Z każdą chwilą coraz bardziej wkręcałem się w pocałunek, stawał się normalniejszy, zwykły. Czułem w ustach jednak obrzydliwy smak krwi, nos pewnie wciąż krwawił.
    W tej chwili przerażałem sam siebie. Dotarło to do mnie i z całej siły odepchnąłem ją od siebie, a ona zniknęła. Zapragnąłem znów ją zobaczyć, ale tylko dlatego, że mogłem w ogóle coś zobaczyć,  nie znosiłem tej ciemności.
    Znów usłyszałem krzyki Harrego. Nie ogarniając kompletnie niczego podbiegłem do miejsca, skąd z początku dochodziły te krzyki, jednak nie było go nigdzie. Krzyk otaczał mnie, był wszędzie. Robił się coraz głośniejszy, coraz bardziej nieznośny.
    Niall! Niall błagam! Pomóż mi! Błagam...
    Jego ból był moim bólem, nie mogłem tego znieść. Zacząłem go wołać, jednak nie dostawałem odpowiedzi, wciąż jedynie błagał mnie o uratowanie go. W jego głosie było tyle bólu, ja po prostu nie mogłem tego wytrzymać.
    Zacząłem walić pięścią w ścianę, chciałem jakoś odreagować. Na nic się to nie zdało, dlatego przysłoniłem uszy i sam zacząłem się wydzierać w niebo głosy. Nawet nie wiem kiedy mój krzyk ustąpił cichemu szlochaniu. Przez płacz cięzko było złapać mi powietrze. Skuliłem się na ziemi, tak samo jak wtedy na strychu. Zatykałem uszy, broniąc się przed tą falą psychicznego bólu. Harry musiał teraz tak cierpieć, wszyscy musieli, a to tylko przeze mnie! Po co czytałem ten jebany pamiętnik?! - myślałem o tym non stop, w kółko.